Pikowanie, przesadzanie, i pielęgnacja siewek

Mieczysław Siwiec


 

Czynność pikowania polega na przesadzeniu siewek z naczynia, w którym zastały wysiane do innego w celu zapewnienia im odpowiednich warunków do dalszego rozwoju. Pikowanie jest zabiegiem niezbędnym, kontrowersje budzi jedynie jego termin i częstotliwość.

Ziemia pod wpływem częstego nawilżania zagęszcza się. Dostęp powietrza do korzeni jest wtedy utrudniony, substrat dłużej zatrzymuje wilgoć. Prowadzi to do rozwoju patogennych grzybów, szkodliwych bakterii. Wzrasta również odczyn gleby i może być zbyt zasadowy (pH powyżej 8).W takim substracie siewki rozwijają się słabo, niektóre giną, rosną powoli. Potwierdzają to moje doświadczenia. Podejmując decyzję o terminie pikowania kierujemy się wielkością siewek. Można przyjąć, że pojawienie się kilku areoli, pierwszych cierni, kwalifikuje siewki do pierwszego przepikowania. Rodzaje rosnące szybko (Ferocactus, Melocatus, Echinicactus, Astrophytum ornathum) można przepikować po upływie 2-3 miesięcy od wysiewu, zaś gatunki rosnące wolniej po ok. 5 miesiącach. Siewki Blosfeldia, Aztekium ritteri pikowałem dopiero po upływie 1,5 roku. Zbyt wczesne pikowanie, gdy roślinki są za małe, może być przyczyną dużych strat. Wysiewając w połowie stycznia, większość gatunków kaktusów pikuję w kwietniu-maju. Przed pikowaniem należy siewki zahartować, to znaczy przyzwyczaić do świeżego powietrza. Robimy to 2-3 tygodnie przed pikowaniem poprzez stopniowe odsłanianie (otwieranie) wysiewów i ograniczenie podlewania.

Przygotowuję substrat taki sam jak do wysiewów (żwir o średnicy 1-3 mm i dobrze rozłożona ziemia liściowa lub stary kompost w proporcji 1:1 z dodatkiem węgla drzewnego). Sterylizuję go termicznie (patrz ŚK 2001 r., str. 85).

Siewki pikuję do kuwet fotograficznych (najlepsze, ponieważ są sztywne), pojemników do żywności (rozmiar 25x15x6) lub pudełek po margarynie (6x5x5) itp. Nie powinny one być zbyt głębokie, wystarczy 4-6 cm ani za płytkie. W pierwszych - woda zbyt długo pozostaje, w drugich zbyt - szybko wysycha. Do jednego z rogów przyklejam rurkę o średnicy około 1 cm. Na dno układam drenaż z grubego żwiru (f3-5mm i wysokości 1,5 cm.) i dopiero na niego 3 cm warstwę substratu, którego powierzchnię wyrównuję i lekko ugniatam. Drenaż zapewnia równomierny rozpływ wody w czasie podlewania przez rurkę oraz ułatwia dostęp powietrza do substratu. Innym sposobem nawilżania substratu jest nasączanie go przez wykonane w dnie otwory, po włożeniu do większego naczynia z wodą. Sądzę jednak, że jest to kłopotliwy sposób, ponieważ wiąże się z przenoszeniem wysiewów. Nie należy podlewać "z góry", gdyż łatwo o wypłukanie malutkich roślinek.

Pikowałem na dwa sposoby: "na mokro" i "na sucho". Pierwszy polega na wyjęciu siewek (pęsetą) z wilgotnego substratu wraz z grudką ziemi, w drugim wyjmujemy je z suchego substratu, przez co korzenie pozbawione są ziemi. Zaraz po wyjęciu przycinam siewkom korzenie, aby nie sterczały na wszystkie strony utrudniając pikowanie oraz skracam ich długość o 30-50%. Skrócenie korzeni dobrze wpływa na późniejszy rozwój siewek, stymuluje ich rozwój. Korzeniom palowym, o kształcie rzepowatym lub bulwiasto zgrubiałym, ucinam tylko sam koniuszek. Sądzę, że duża rana spowodować może zainfekowanie roślinki. Po skróceniu uszkodzone korzonki pudruję ukorzeniaczem. Stosuję ukorzeniacz do roślin półzdrewniałych dostępny w sklepach ogrodniczych. Stymuluje on tworzenie nowych korzeni oraz zapobiega infekcjom, ponieważ zawiera środek grzybobójczy. Polecam ten preparat również do ukorzeniania starszych roślin. Można nim bez obaw obficie posypywać korzenie, spód pozbawionej korzeni rośliny, a nawet ranę powstałą po odcięciu nadgniłej szyjki korzeniowej.

Tak przygotowane siewki należy poukładać według gatunków i pozostawić na jeden dzień, aby zagoiły się im ranki (starsze rośliny wymagają dłuższego okresu). Nie zauważyłem efektów ubocznych stosując w/w preparat, dzięki niemu ukorzeniłem wiele roślin będących w krytycznym stanie.

Ale powróćmy do naszych siewek. Po zabliźnieniu się ran możemy przystąpić do pikowania.

Należy zwrócić szczególną uwagę na właściwe ułożenie korzeni w podłożu. Nie mogą one być pozawijane do góry, a siewki zbyt płytko lub za głęboko zakopane. Swoje roślinki pikuję nieco głębiej niż rosły pierwotnie, staram się, aby liścienie ich znajdowały się na wierzchu. (patrz Rys 1). Ważny jest również odstęp między siewkami. Odpowiednim będzie równy wielkości ich korpusu, bądź nieco większy dla gatunków rosnących szybciej. Siewki najlepiej rosną, gdy są blisko siebie. Lepiej wtedy wykorzystują wilgoć i substancje odżywcze, substrat dłużej utrzymuje swoje pozytywne właściwości.

Jest wiele technik pikowania. Pikuję do substratu lekko wilgotnego na tyle, aby nie osuwał się po wykonaniu w nim dołka i był też wystarczająco sypki. Wtedy równomiernie i delikatnie można nim zasypać korzenie. Czubek małego nożyka lub patyczka z płaskim końcem zagłębiam w ziemi i rozsuwam ją robiąc w ten sposób dołek głębszy od długości korzeni. Do niego delikatnie pęsetą wkładam siewkę nieco głębiej od ostatecznej jej pozycji. Następnie zasypuję korzonki jednocześnie podciągając roślinkę troszkę do góry i delikatnie ugniatam wokół niej substrat. Tak samo postępuję z następnymi siewkami.

Czynność pikowania możemy przyspieszyć stosując nieco odmienną technikę. Polega ona na uchwyceniu całej siewki (wraz z korzeniami) pęsetą i wsunięciu jej w substrat. Następnie pęsetę lekko rozginamy i wyciągamy bez siewki. Dochodzi tu częściej do uszkodzenia korzonków. Metodę tę stosuję, gdy siewka posiada regularny, nierozgałęziony korzonek.

Dla ułatwienia późniejszej identyfikacji roślin można na sąsiednie poletka pikować gatunki różniące się wyglądem jednak o podobnym tempie wzrostu. Korzystnie będzie gdy siewki zajmą powierzchnię zbliżoną do kwadratu. Poletko otaczam kolorowym drucikiem. Jego kształt odwzorowuję na kartce papieru tworząc mapkę wysiewu z wpisanymi nazwami gatunków. Gdy poletko jest wystarczająco duże, można oznaczyć je małą etykietką. Niektórzy pikują siewki w rządku, jego początek oznaczając etykietką. Po zapełnieniu całego pojemnika kilkakrotnie lekko postukuję nim o stół wyrównując powierzchnię oraz powodując lepsze przyleganie ziemi do korzeni. Na brzegi kuwety zakładam stelaż wykonany z drutu i wkładam ją do foliowego worka otwartego z jednej strony. Siewki nie będą wysychały otoczone wilgotnym powietrzem. Przez tydzień nie podlewam tylko spryskuję gorącą (o temp. około 60°C), przegotowaną wodą. Siewki w tym okresie stawiam w lekko zacienione miejsce lub umieszczam w mnożarce, aby dostarczyć im ciepła od spodu, które sprzyja ukorzenianiu. Pierwsze nasączenie substratu (podlanie) nie powinno być zbyt obfite. Używam przegotowanej wody z dodatkiem środka przeciwko chorobom grzybowym, takich jak Previcur, Euparen, Benlate, Kaptan, Sarfun, Topsin. Po ok. 2 tygodniach zdejmuję folię. Podlewam systematycznie najlepiej po krótkotrwałym (2-3 dni) wyschnięciu substratu. Używam cały czas przegotowanej wody z niewielkim dodatkiem nawozu. Stosuję dostępne na polskim rynku nawozy do sukulentów, bądź inne nawet z większą dawką azotu. Pierwiastek ten, nawet w zwiększonej dawce, nie powoduje w tym okresie nieodwracalnych, niekorzystnych zmian pokroju roślin.

Siewki spryskiwać możemy nawet dwa razy dziennie rano i na wieczór, ale tylko w czasie ciepłej i słonecznej pogody. Dwa razy w miesiącu spryskuję wodą z dodatkiem nawozu, o stężeniu około 3 krotnie mniejszym niż do podlewania.

Małe jeszcze siewki lubią wilgoć. Praktycznie mogłyby cały czas rosnąć w wodzie, lecz pamiętajmy, że warunki takie sprzyjają rozwojowi grzybów i glonów.

Gdy zauważymy, że niektóre siewki mimo wilgotnego substratu więdną i wkrótce zasychają lub stają się przezroczyste, wodniste potem żółkną, to znaczy, że wysiew zaatakował grzyb. Natychmiast chore siewki należy usunąć wraz z otaczającą korzenie ziemią, a w miejsca po nich wsypać troszkę preparatu przeciwko chorobom grzybowym. Substrat przesuszyć i później podlać roztworem odpowiedniego środka. Gdy to nie poskutkuje, można zmienić preparat lub najlepiej przesadzić rośliny do nowego, sterylnego substratu. Rozwojowi grzybów służy niska temperatura, wysoka wilgotność, brak dostatecznej ilości światła. Dlatego starajmy się zapewnić naszym podopiecznym właściwe warunki rozwoju.

Zagrożeniem są także glony. Rozwijają się na powierzchni substratu i tym samym ograniczają dostęp powietrza do gleby. Walka z nimi jest trudna. Skutkuje spryskanie ziemi środkami grzybobójczymi ograniczającymi rozwój glonów (np. Sarfun, Euparen ... ). Zauważyłem, że również obfity oprysk 3% roztworem wody utlenionej pomaga w ich zwalczaniu (szczególnie glonów brunatnych). Lepiej jest jednak zapobiegać, utrzymując odpowiednie warunki i bacznym okiem obserwując rozwój siewek w porę reagować.

Czasem powierzchnię substratu, ścianki naczynia, boki siewek pokrywa białawoszary później złuszczający się nalot. Świadczy to o zbyt dużej ilości soli wapiennych w substracie. Wytrącił się on prawdopodobnie z twardej wody używanej do podlewania. Radą na to może być kilkakrotne podlanie wodą, lekko zakwaszoną np. octem lub torfem. Najlepiej jednak siewki przepikować w dobry substrat.

Z drugiej strony susza też może spowodować zniszczenie wysiewu. Pozostawione bez wody siewki drobnonasiennych Parodia czy Blosfeldia potrafią zginąć po kilku dniach. Niebezpieczne są również bezpośrednie promienie słoneczne. Do silniejszego nasłonecznienia rośliny przygotowujemy stopniowo.

Conophytum i Lithops lepiej w pierwszym roku nie pikować. Zrobić to trzeba, gdy ich średnica osiągnie ok. 5 mm.

Siewki gotowe do drugiego pikowania Siewki, które już można przesadzić w doniczki

Następne pikowanie wykonujemy, gdy siewkom brakuje miejsca do dalszego rozwoju. Zwykle jest to koniec sierpnia. Gatunki rosnące wolno pikuję dopiero wiosną następnego roku. Jeżeli w pojemniku znajdują się rośliny o bardzo zróżnicowanej wielkości, można przepikować tylko największe. Te pikowanie wykonujemy identycznie jak pierwsze. Siewki są większe, więc łatwiej nimi manipulować. Po przepikowaniu powierzchnię substratu posypuję drobnym żwirkiem. Warstwa ta szybko wysychając zapobiega gniciu szyjki korzeniowej i ogranicza rozwój glonów.

Gdy średnica siewek jest mniejsza od 0,5 cm - pikuję je do kuwety. Siewki większe pikuję do prostokątnych pojemników po margarynie (6x5x5 cm) zaopatrzonych w rurkę do nawadniania.

We wrześniu staram się dostarczyć siewkom jak najwięcej światła i świeżego powietrza. Przestaję nawozić i stopniowo ograniczam podlewanie do całkowitego wstrzymania w połowie października. Przygotowuję je tym samym do okresu spoczynku zimowego, którego niewłaściwy przebieg jest często przyczyną ginięcia roślin wczesną wiosną. Suche i chłodne (10-12°C) zimowanie zapobiega rozwojowi grzybów, pozwala zachować właściwy pokrój roślin. Kaktusy w takich warunkach wchodzą w odpowiednio głęboki stan spoczynku i ten trudny okres przetrwają normalnie. Takie warunki łatwo stworzyć w ogrzewanej szklarni, gdzie jednoroczne siewki można przezimować wraz z dorosłymi roślinami przez całą zimę nie podlewając ich. Tylko siewkom notokaktusów jednorazowo bardzo ostrożnie nawilżam substrat.

Trudniej jest zapewnić optymalne warunki w domu. Siewki można przezimować na parapecie okiennym odizolowanym folią, szkłem lub styropianem od ciepłego powietrza unoszącego się nad grzejnikiem. Takie umiejscowienie prawdopodobnie nie zapewni właściwej temperatury (10-12°C). Wyższa temperatura otoczenia jest przyczyną zbyt płytkiego stan spoczynku roślin. W konsekwencji następuje za szybka utrata wody i częściowe wyczerpanie składników odżywczych z tkanek. Skłania to nas do sporadycznego, skąpego podlewania. Dłuższy wzrost temperatury powyżej 15°C może spowodować rozpoczęcie wegetacji i deformacje roślin (wyciąganie się). Gatunki górskie mogą rozpocząć wegetację przy jeszcze niższych temperaturach.

Jeżeli wysiewy ustawimy pod urządzeniem naświetlającym (w mnożarce) to siewki będą rosnąć całą zimę. Jednak "zimowanie" w mnożarce możemy mieć stosowanie w pierwszym roku życia roślin. Starsze rośliny wymagają do prawidłowego rozwoju okresów spoczynku zimowego. Tak zaprogramowała je natura.

Niektórzy koledzy zimują siewki w piwnicy. Nigdy tego nie próbowałem. Sądzę, że jest to możliwe pod warunkiem, że nie przechowuje się w niej ziemniaków czy jabłek.

Powyższe wskazówki nie dotyczą roślin ciepłolubnych. Należą do nich: gatunki epifytyczne oraz Melocactus, Dyscocactus, Uebelmannia. Te zimujemy w domu skąpo i sporadycznie podlewając.

W marcu, gdy na zewnątrz jest już cieplej a i słońce operuje aktywnie, przystępuję do budzenia roślin. Rano w ciepłe i słoneczne dni spryskuje je obficie gorącą wodą (~60 °C). Gdy zobaczę pierwsze oznaki życia np. zazielenienie się wierzchołka, zwiększenie objętości roślin, ostrożnie i stopniowo zaczynam podlewać. W kwietniu-maju kaktusy są już w pełni wegetacji. Podlewać można obficiej i stosować nawożenie.

W naszych kolekcjach znajdują się rośliny, które w środowisku naturalnym rosną na obszarach gdzie opady występują zimą, przeważnie w postaci rosy i mgieł. Do takich warunków dostosowały się Conophytum i niektóre Lithops (divergens, marmorata, optica). Późnym latem siewki tych gatunków rozpoczynają okres wegetacji. Zapewniamy im dużo światła stawiając je na górnej półce w szklarni lub na parapecie południowego okna, jak najbliżej szyby. W tym czasie podlewamy obficie przesuszając okresowo substrat. W końcu września stopniowo ograniczamy podlewanie do całkowitego zaprzestania w grudniu i styczniu. W lutym stopniowo je wznawiamy. Gdy wysiew umieścimy pod świetlówkami to oczywiście nie musimy przerywać podlewania. W okresie marzec-kwiecień, gdy kaktusy zaczynają rosnąć, Conophytum rozpoczynają okres spoczynku i "wylinki. Ich skórka marszczy się i blednie zamieniając się w cienką błonkę, pod którą rozwijają się nowe liście. Rośliny wyglądają na zaschnięte. Przestawiamy je w zacienione i chłodne miejsce. Podlewamy bardzo rzadko, umiarkowanie i tylko wtedy, gdy siewki bardzo pomarszczą się. Po podlaniu roślinki pobiorą wodę, zwiększą swoje wymiary, nie znaczy to jednak, że zaczęły wegetacje. W kolejnych sezonach postępujemy z nimi już jak z dorosłymi roślinami uwzględniając powyższe uwagi.

Rośliny z odwrotnym cyklem wegetacji (rosnące zimą) to: Aloinopsis, Antimima, Argyroderma, Aridaria,, Astridia, Bijlia, Cerochlamys, Cephalophyllum, Cheiridopsis, Conophytum, Dicrocaulon, Didymaotus, Diplosoma, Drosanthemum, Faucaria, Fenestraria, Gibbaeum, Glottiphyllum, Jacobsenia, Maughaniella, Meyerophytum, Mitrophyllum, Monilaria, Muiria, Odontophorus, Oophytum, Ophthalmophyllum, Psammophora, Ruschia, Stomatium, Titanopsis, Trichodiadema, Vanzijlia. Niestety z tymi roślinami nie mam doświadczeń w uprawie.

Inaczej postępujemy z większością gatunków Lithops. Wysiane zimą lub wczesną wiosną są na tyle duże, aby bezpiecznie przetrwać zimę w chłodzie i suszy. Wczesną wiosną czekają już pod starymi zeschłymi listkami nowe, które ukażą się w całej swojej krasie po pierwszym podlaniu. Podlewamy przez podsączanie tak, aby nie zwilżać zeschniętych listków, unikamy podlewania z góry i zraszania. W pierwszych latach młode litopsy dwa i więcej razy przechodzą okresy wymiany liści. Najlepiej ich wtedy nie podlewać. W okresie letnich upałów starsze litopsy wstrzymują wegetację, również i wtedy ich nie podlewamy.

Kolejne pikowanie wykonuję, gdy w naczyniach robi się tłoczno. Średnica roślin nierzadko przekracza 2 cm. Można przesadzać do kuwet, gdzie będą dalej doskonale się rozwijać. Jednak ich system korzeniowy mocno rozprzestrzeni się, co przy późniejszym przesadzaniu do doniczki zmusi nas do radykalnej jego redukcji. Jest to szczególnie niekorzystne dla korzeni palowych, które po osiągnięciu dna kuwety rosną jeszcze kilkanaście cm w bok.

Dlatego przesadzam do doniczek. Używam kwadratowych, wykonanych z tworzywa sztucznego o wymiarze 4 x 4 cm. Produkowane są w Czechach, tam też je kupuję. Może ktoś z polskich "kaktusiarzy" zajmie się ich dystrybucją?

Przesadzam do suchego bądź lekko wilgotnego substratu. Po wyjęciu kaktusa z ziemi strzepuję z nich starą ziemię i ostrymi nożyczkami skracam korzenie. Ich zranione końce zanurzam w ukorzeniaczu. Po 1- 2 dniach, gdy rany zaschną przystępuję do przesadzania. Na dno doniczki wsypuję ok. 1,5 cm grubego żwiru. Następnie korzenie roślinki wsuwam do doniczki, sprawdzam czy nie są poplątane i czy są skierowane do dołu. Przytrzymując jedna ręką korpus kaktusa, drugą przy pomocy łyżki, równomiernie obsypuje je substratem. Od czasu do czasu lekko postukuję doniczką o stół, aby ziemia dokładnie ją wypełniła i przylgnęła do korzeni. Ostatni centymetr zasypuję grubym żwirem lub tłuczniem ceglanym. Ostatnią czynnością jest włożenie do doniczki etykietki. Po przesadzeniu rośliny (Rys 2) ustawiam w lekko zacienione miejsce nie podlewam przez około tydzień. W tym okresie zalecane jest ich zraszanie. Po upływie kilku tygodni zaczynam przyzwyczajać je do promieni słonecznych. Dalej uprawiam je wraz z dorosłymi roślinami.

Substrat, do którego przesadzam (również i starsze rośliny) różni się od opisywanego w poprzednim artykule. Przede wszystkim stosuję grubszy żwir (1 - 5 mm), do którego dodaję starą, pozbawioną nierozłożonych cząstek ziemię liściową lub kompostową (przesianą przez sitko z otworami 3-5 mm) w proporcji 1:1. Jest to "mieszanina podstawowa", którą modyfikuję w zależności od sadzonego w nią gatunku przez dodanie:

1. Tłucznia wapiennego, niewiele (kilka %) oraz tłucznia ceglanego (20-30%) dla gatunków "wapniolubnych" takich jak: Ariocarpus, Astrophytum, Echinomastus, Echinofossulocactus, Escobaria, Epithelantha, Gymnocactus, Lophophora, Pelecyphora, Strombocactus, Thelocactus, Turbinicarpus, Cephalocereus senilis, niektóre Echinocereus, Coryphantha, Mammillaria (szczególnie biało ociernione). Dobrym rozwiązaniem jest zastąpienie wapienia gipsem. Można go przygotować samemu. Do "Gipsu budowlanego" (koniecznie bez dodatków), który można kupić w opakowaniach 1kg, dodajemy wody i po wymieszaniu wylewamy na płaską powierzchnię 2 - 4 mm warstwę. Po stężeniu, tłuczemy go i w tej postaci dodajemy do substratu. Tłuczeń ceglany możemy zastąpić perlitem (dostępny w sklepach ogrodniczych) lub ostatecznie żwirem.

2. Torfu, tłucznia żużlowego lub kwaśnej ziemi w celu zakwaszenia substratu dla gatunków: Gymnocalycium, w mniejszej ilości dla Notocactus i Parodia.

3. Dla gatunków z korzeniem palowym, o kształcie rzepowatym lub bulwiasto zgrubiałym, dodaje trochę ciężkiej ziemi darniowej lub ilastej bądź gliny w postaci grudek (bez części pylistych). Korzenie te są wrażliwe na wilgoć, dlatego celowym jest dodanie tłucznia ceglanego, perlitu lub żwiru w celu zwiększenia przepuszczalności substratu. Dodatkowo szyjkę korzeniową okładam kawałkami węgla drzewnego, grubym żwirem lub tłuczniem ceglanym. Taki substrat stosuję dla: Ariocarpus, Lophophora, Pelecyphora, Strombocactus, Turbinicarpus, Obregonia, Leuchtenbergia (uwzględniając również dodatki z p.1) oraz dla niektórych z rodzaju Sulcorebutia, Gymnocalycium, Lobivia, Neoporteria, Coryphantha.

Większość gatunków, których nie wymieniłem, dobrze rośnie w podstawowym substracie.

Niektórzy hodowcy uprawiają "delikatne" gatunki w czysto mineralnym substracie, tj. bez części organicznych. Rezygnują z liściówki i kompostu zastępując je gliną, iłami, tłuczniem ceglanym, granitowym, żużlem, perlitem ... . Jest to dobre rozwiązanie, ponieważ zmniejsza ryzyko infekcji. W tym wypadku, potrzebne składniki odżywcze dostarczamy podlewając wodą zawierającą rozpuszczony nawóz.

W tym roku zacząłem do substratu dodawać, kilka czubatych łyżek stołowych na 5 litrów substratu, popiołu powstałego ze spalonego drewna. Mam go pod dostatkiem w popielniku kominka. Sądzę, że pozwala on zredukować w substracie ziemię liściową lub kompost, pełniąc rolę nawozu. Szczególnie jest pomocny do sporządzenia substratu mineralnego. Na przykład, litopsy i conofyta uprawiam w substracie składającym się z 50 % żwiru (1-3 mm), 10% ziemi lisciowej, 15% gliny, 20% perlitu lub keramzytu i 5% popiołu. Rosną w nim powoli, ale zdrowo.

Nie przeceniałbym roli substratu. Nie jest aż tak bardzo istotne, z czego on się składa. Ważna natomiast jest jego struktura zapewniająca dostęp powietrza i zapobiegająca dłuższemu zaleganiu wilgoci, odczyn (pH), ilość substancji odżywczych oraz brak grzybów i żywych szkodników.

Nie przyniesie nam sukcesu substrat wzorowany na występującym w środowisku naturalnym. Nasz klimat znacznie różni się od "oryginalnego", a szkodliwe grzyby i glony mają więcej sprzyjających warunków by zaatakować na nasze rośliny. Kiedyś, chcąc naśladować naturę, przygotowałem "ciężki" substrat (z dodatkiem gliny) dla T. lophophoroides i L. williamsii, z którego po niepowodzeniu szybko zrezygnowałem.

W różnych rejonach Polski żwiry, piaski, gleba na polach mają inne właściwości i skład. Dlatego każdy z nas obserwując swoje rośliny z czasem sam zdecyduje, z jakich dostępnych mu składników i z jakich proporcji skorzysta tworząc swój "idealny" substrat.

Najistotniejsza jest właściwa opieka, przede wszystkim odpowiednie podlewanie. Tu najlepiej stosować zasadę - jeżeli mamy wątpliwość czy podlewać - to wtedy lepiej nie podlewać. Podlewamy obficie w czasie ustabilizowanej cieplej i suchej pogody. Korzenie zdążą pobrać dużo wody, a w niedługim czasie substrat wyschnie. Nie powstaną, więc warunki do rozwoju szkodliwych grzybów. Latem, rośliny rosnące w małych doniczkach, na górnej półce w szklarni, mogą nie zdążyć pobrać dostatecznej ilości wody przed jej wyparowaniem. Dlatego doświadczeni hodowcy podlewają w czasie deszczowej pogody, spodziewając się za kilka dni jej poprawy. W ten sposób podlewamy rośliny w szklarni, gdzie łatwo można podwyższyć w razie potrzeby temperaturę. Odradzam stosowania tego sposobu kolegom i koleżankom uprawiającym swoje rośliny w domu ze względu wolniejsze odparowywanie wody z doniczek.

W celu ułatwia i przyspiesza podlewania, doniczki ustawiam w pojemnikach wykonanych z blachy ocynkowanej o wymiarach np. 40x32x3 cm. Po południu wlewam do nich wodę (prawie pod górną krawędź). Do rana zostanie całkowicie wchłonięta przez substrat. Używam wody deszczowej. Gromadzę ją w czasie ulewnego deszczu w beczce. Małą kolekcje możemy podlewać przegotowaną wodą z kranu, ponieważ gotowanie sprzyja wytrącaniu się soli. Gdy nie dysponujemy wodą deszczową, podlewamy odstałą wodą z wodociągu, która często jest twarda. Powoduje ona z czasem alkalizację substratu (wzrost pH). Dlatego rośliny podlewane twardą wodą należy przesadzać częściej. Zainteresowanym przygotowaniem odpowiedniej wody polecam artykuł ze ŚK 1978 str 115-118 oraz książkę St. Hinza, M. Abramowicza "Uprawa Kaktusów" str 65.

 

Opisałem tu sposoby uprawy siewek, które stosuje i ciągle modyfikuję dążąc do stworzenia jak najlepszych warunków rozwoju dla swoich roślin. Mam nadzieję, że artykuł pomoże Koleżankom i Kolegom w pozyskaniu roślin z nasion. Zdrowe, piękne i niepowtarzalne rośliny na pewno wynagrodzą trud, troskę i pracę, którą nim poświęciliśmy.

 

Literatura:

1.        St. Hinz, M. Abramowicz, "Uprawa Kaktusów"

2.        Z. Fleischer, B. Schutz, "Kaktusy"

3.        Jan Klikar, "Pikyrovani a přesazowani K+S", "Kaktusy" 1997/4, str. 108

4.      L. Kunte, P. Pavlíček, "Nová kniha o kaktusech"

5.        Petr Pavelka sn. & jr., http://www.palkowitschia.cz/sukulenty/


Artykuły , Wysiewanie